Wędrowałem sobie beztrosko po licznych wąwozach. Dreptałem znudzony rzadko podnosząc głowę żeby zobaczyć gdzie idę. Potem wszedłem na teren jakiegoś ciemnego lasu. Było w środku jak nocą ze względu na ooogromne korony drzew stykające się jedna z drugą tworząc niby pajęczynę. Usłyszałem jakieś szelesty. Gwałtownie odwróciłem się. Znowu coś przemknęło tylko tym razem w inną stronę. Wydawało mi się że to COŚ biega ciągle wokół żeby mnie zmylić. Ja się takim strategiom nie poddaje. Warknąłem złowieszczo i usłyszałem mały pisk. Zza krzaków wyszedł wystraszony:
- Przepraszam...-powiedział już prawie we łzach.
- Ależ nic mi nie zrobiłeś! To ja przepraszam że cię wystraszyłem.- pożałowałem go.
- To świetnie!-ucieszył się.- Może chcesz się ze mną pobawić?
- Yyyyyy... No wiesz...
- Wspaniale!- przerwał mi.- Berek!
Dotknął mnie łapą i zaczął uciekać. Zniknął daleko za drzewami. Chciałem już zawołać go i powiedzieć że nie mogę się bawić. No ale ten jeden raz dla takiego uroczego malca chyba mógłbym poświęcić parę chwil. Zacząłem biegać i szukać malca. Przez długi czas mi się to nie udawało. W końcu krzyknąłem: - No dobra wygrałeś! Wychodź już! Odpowiedzi nie usłyszałem. Jeszcze... Po chwili usłyszałem czyiś głos. Wcale nie tego malca bo ten brzmiał jak u dorosłego... Wilka... O nie!
- Wygrałem? Ale to było proste!- zawarczał...
- Nie chcę mieć kłopotów!- zawarczałem.
- Mój syn też nie. Bawił się z ''WILKIEM''. Haha!- zaśmiał się szyderczo.
W tym samym momencie między jego łapami ukazał się wilczek z którym się niby bawiłem. Spojrzałem na niego i na dorosłego z pogardą i uciekłem.
***
W tym dniu nie miałem końca walk czy sprzeczek. Przeszedłem się jeszcze chwilę po mojej dłuższej ucieczce. W tym momencie byłem przy jakiejś rzece. Niedaleko mnie widziałem kilka psów. Pomyślałem że jestem na jakiś terenach sfory czy watahy. Na razie to zostawiłem i poszedłem napić się wody z rzeki. Po piciu podniosłem lekko głowę żeby popatrzeć na siebie w odbiciu lustrzanym wody. Po chwili zza moje głowy ukazało się nieziemskie stworzenie. Było podobne do psa i wampira. W końcu uświadomiłem sobie że on na prawdę za mną stoi. A właściwie to poczułem jak drapnął mnie ogromną łapą po całej długości moich pleców. Odwróciłem się z warkiem i zadrapałem mu skórę tuż przy oku. Na chwilę się odsunął przy przetrzeć oko z krwi i padł z zębami na mnie. Ja uciekłem dzięki czemu wilkołak upadł na ziemię a ja pobiegłem do niego do tyłu. Zadrapałem mu skórę tak jak mi on. Był tak wysoki że uczepiłem się pazurami jego sierści i zjeżdżałem jak kot z firanki. Po skończeniu w pobliżu zauważyłem dwie suczki. Pies- wampir popatrzył w ich stronę zostawiając mnie w tyle. Pobiegłem szybko do niego i wskoczyłem mu na plecy. Po dłuższej bójce udało mi się go powalić. Suczki podbiegły i powiedziały:
- Dziękujemy. Uratowałeś nas!-powiedziała jedna.
- Spoko. Nie ma za co.- powiedziałem.- Dużo ich tu jeszcze jest?
Elisabeth? Swan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz