Wilkołaki. Mogłem się tego spodziewać. Dobrze, że nie natrafiliśmy ich w stadzie... ale bez ryzyka nie ma zabawy. Stwór przewyższał mnie o wiele. Chyba był dwa razy większy.
Najeżyłem się na karku i głośno szczeknąłem. Zwierzę wcale się nie przejęło. Twardy zawodnik. w chwili jego nieuwagi podbiegłem do niego i mocno ugryzłem w bok. W końcu zostawił moją Hon.
Spojrzałem na suczkę. Na szczęście nie ucierpiała za bardo. tylko rana powierzchowna na prawej przedniej łapie. Obejrzałem się wkoło i zobaczyłem to. Nasze wybawienie.
Obok nas rósł tojad. Głupi wilkołak nie zauważył go a przecież to śmiertelna broń przeciw niemu. Szybko wyrwałem roślinę i wsadziłem do pyska stwora.
- Uciekamy. Tam - szepnąłem do niej.
- Dorwie nas... - zaczęła.
- Nie ma takiej opcji.
Stanęliśmy pod jakimś drzewem. Spojrzałem na jej łapę.
- Wyliżesz się - uśmiechnąłem się kojąco. - To idziemy dalej zwiedzać las?
Honey ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz