- No dobrze. Chodźmy.
Dreptałam za moim nieco wyższym towarzyszem. Korciło mnie, żeby zrobić mu jakiegoś psikusa, ale on wydaje się taki poważny. Cóż zrobić?
Myślałam jeszcze przez chwilę. Zdecydowałam się. Schowałam się za duży dąb w pobliżu nas i wdrapałam na górę. Tom na razie nie zorientował się, że mnie przy nim nie ma. Złamałam po cichu gałąź i rzuciłam w niego pod innym kątem. Nie chciałam aby zorientował się za szybko gdzie jestem.
- Ała! - krzyknął. - Meredith, co to było? - obrócił się i otworzył szeroko oczy bo mnie nie było.
Na gałęzi cicho się śmiałam. Nie wiem dlaczego, ale on był wyraźnie zły.
- Meredith! Gdzie jesteś?
- Tutaj - szepnęłam z uśmiechem.
Spojrzał do góry i w końcu mnie ujrzał.
- Złaź szybko.
- Czemu jesteś taki sztywny?
Thomson ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz