-Do domu! Jak najszybciej!!
Lon mi przytaknęła i pobiegliśmy do domu.
*Nad Ranem*
Dopiero dobiegłem do domu. Tata i rodzeństwo jeszcze spali, więc
położyłem się z babcią i dziadkiem. Obudziłem się 3 godziny potem.
Jakieś szmery, szumy i szczeki nie dawały mi spokoju. Przeciągnąłem się i
wyszedłem. O mało nie zdechłem ze strachu. Przed wejściem do jaskini,
stała mama. Wpatrywała się we mnie i z oczu leciały jej łzy.
-Levar! - Krzyknęła i podbiegła do mnie. - Synku....
-Mamo?! Jak ty....Jesteś duchem?!
-Nie...Ktoś na mnie użył eliksiru, który dawno temu kupił mi wujek
Vincent. W razie gdyby ktoś ważny zmarł. Mogłabym go ocalić. Ale użyto
go na mnie. - Uśmiechnęła się.
-Mocno wtuliłem się w jej białą, chodź wciąż suchą sierść. Zaraz przybiegła Lonlay.
-Another? - Ździwiła się.
-Tak, Lonlay...To ja. - Uśmiechnęła się.
Lonlay? Wymyśl coś bo mam zaniki we[ł]ny :/ xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz