- To był jednorazowy incydent. Już nic ci się nie stanie - zapewnił mnie mój partner.
- No dobrze. Masz moje zaufanie - westchnęłam. Ron dał mi buziaka i poszliśmy dalej. Na szczęście już nie zaczepił nas żaden stwór. Jednak w pewnym momencie ustałam na coś metalowego, a ono zatrzasnęło mi się na łapie!
- To metalowa pułapka na wilki! - zawołał Ron - Dobrze, że nie jest przykuta łańcuchem.
- Też mi pociecha. Chyba złamałam łapę - wyszeptałam. Z bólu miałam łzy w oczach.
- Idziemy do Ingram. Zaniosę cię - powiedział Roney i wziął mnie na plecy.
* Godzinę później *
Ciocia Ingram nastawiła mi łapę i założyła gips, opatrunek, dała leki przeciwbólowe itp. Chociaż wszystko z moją łapą jest już w porządku, ze szpitala będę mogła wyjść dopiero za cztery dni. Koszmar. Co ja tu będę robić? Chociaż, nawet lepiej, bo nie będę musiała słuchać codziennych kazań rodziców. Niezbyt zadowoleni byli, gdy dowiedzieli się o moim wypadku i o tym, że byłam w Mrocznym Lesie.
- Mamo, tato, muszę wam coś powiedzieć - rzekłam, gdy skończyli swój wywód pod tytułem "Właśnie-Dlatego-Nie-Wolno-Chodzić-Do-Lasu-Który-Jest-Zakazany".
- Słuchamy uważnie - odparł tata.
- No bo... Ja i Roney... Znowu jesteśmy parą... - wydusiłam. Nie wiedziałam co na to powiedzą rodzice.
- Gratuluję wam - uśmiechnęła się do mnie i Rona moja mama. Tata nic nie powiedział, ale mama go szturchnęła, więc wymamrotał:
- Gratulacje...
Gdy wszyscy oprócz Rona wyszli, pogrążyłam się w myślach. Miałam pewien pomysł, ale nie wiedziałam czy mój partner się zgodzi.
- Roney, mam pewien pomysł - powiedziałam.
- Jaki?
- Skoro jesteśmy parą, to może zamieszkamy razem w jakiejś pustej jaskini?
Roney ???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz