Dziś wszystko było takie...Weselsze. Jak zwykle leżałem pod drzewem, aż nie doszły mnie słuchy o narodzinach.
Kto? Z kim? Nie wiem... Pewnie gdzieś tu jest impreza urodzinowa. Na
miejscu zastałem mnóstwo psów i suczek. wszyscy dobrze się bawili.
- Cześć Rayan! - krzyknęła Elisabeth.
- Cześć. Nie wiesz komu urodziły się szczeniaki? - zapytałem rozglądając się dookoła.
- Hmm... Chyba mi - uśmiechnęła się, a zaraz za nią pojawiły się trzy małe pieski.
- Jakie słodziaki! - krzyknąłem przytulając je wszystkie.
- Dziękujemy - powiedział Enzuri.
- Słuchaj stary... Sorry, że w tedy przeze mnie pokłóciłeś się z Elisabeth... - złapałem się za głowę.
- Nic się nie stało - poklepał mnie po plecach.
- Słuchaj Rayan, ta mała to Evelyn a te dwa urwisy to Roney i Theo - powiedziała Lissy.
- Yyyy... Chyba zapamiętam.
- Wujek! - krzyknął Theo.
Elizabeth ? Enzuri ? Urodzinowo ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz