-Świetnie tu. - Powiedziałam gdy zawiał strasznie mocny wiatr, który
popchał mnie na Theo. Ja szybko się odsunęłam i zakryłam łapami oczy.
-Co się stało?
-Coś mi wpadło do oka. - Przetarłam oczy.
Theo popatrzył się na mnie wesoło.
-Ok, to co teraz?
-Możemy iść w...Takie fajne miejsce. - Powiedziałam. - Idziesz?
Pies skinął głową i ruszył za mną. Idąc przez las, dziwnie się poczułam.
Nie wiem dlaczego. Może nie lubię lasu? A dobra, doszliśmy na miejsce.
-Co to? - Theo był taki zdziwiony że pobiegł pierwszy.
-Tor agility. Przez nikogo już nie używany. - Uśmiechnięta pogalopowałam za Four.
Świetnie się bawiliśmy. Każda przeszkoda była prosta. Do czasu...Nie
mogłam przeskoczyć jednej, wysokiej przeszkody. Theo za każdym razem
wybijał się mocno i zgrabnie przeskakiwał.
-Jak ty to robisz? - Powiedziałam.
Nagle z daleka słychać było głosy mamy Theo. A że była późna godzina, a
ja mieszkam sama postanowiłam zostać na torze i poćwiczyć. W nocy jakiś
pan z wilczurem wszedł na tor. Schowałam się tak, aby jego pies nie miał
do mnie dostępu.
"Oby mnie nie znaleźli." - Pomyślałam.
-Chodź Jack teraz przeskocz. - Krzyczał ten "pan".
Chciałam się wyślizgnąć i uciec, lecz ten jego Jack złapał mnie za kark i poniósł do pana.
-Co my tu mamy? Border Collie? Przyda się. Bierzemy ją do domu.
Zabrał mnie do siebie na ręce i odjechaliśmy. Musiałam spać na podwórku.
-Oj mała...Uciekłaś z hodowli? - Wilczur nie dawał mi spokoju.
-Zostaw mnie! Należę do sfory...I DO NIEJ WRÓCĘ! - Krzyknęłam i zaczęłam kopać dołek. Na próżno. Musiałam iść spać.
Theo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz