czwartek, 30 kwietnia 2015

Od Jocker'a- CD opowiadania Theo

Chciałem się jakoś odegrać na Theo. Na razie zostawmy to.
- Do kiedy mamy czas?- zapytałem demona.
- Za trzy dni macie być tutaj z tym diamentem.- powiedział.
- Dobra.- rzuciłem.
Ulotniliśmy się z strasznego zamku. Nareszcie Rod uwolnił Rach. Moją kochaną Rach. Dobrze że mamy czas do trzech dni. Wygląda na to że mamy jeden dzień wolnego od poszukiwań.

*na zewnątrz*

Wracaliśmy powoli do naszej siedziby. Nagle Theo zaczął co chwila spoglądać w stronę ścieżki prowadzącej do sfory. Widać było że gdzieś mu się spieszy. Tylko gdzie?!
- Gdzie ci tak śpieszno?- zażartowałem.
- Yyyy... Nigdzie.- szybko odpowiedział.
- Jak to nie?- zapytałem.- Przecież widzę jak cię wyrywa w tamtą stronę.
- Wcale nie.
- Czyżby?- zaśmiałem się.- Jak chcesz to idź. Nie będziemy ci bronić.
Po tych słowach Theo pognał w stronę sfory. Za nim się okropnie kurzyło i wszyscy zaczęli kaszleć. Nie wiem gdzie tak poleciał ale chyba nie zaszkodzi sprawdzić.
- Jocker!- oburzyła się Suzzie.
- Co?!- zdziwiłem się. Chyba myślałem na głos...
- Jak tak możesz?- zapytała oburzona.
- Oj daj spokój.- mamrotałem.- Nie będę go śledzić tylko pójdę w tym samym kierunku co ooon...
- Jockeeer... Nie wierzę ci.- dodała Ath.
Przewróciłem oczami i pobiegłem za nim. Przed tym przytuliłem mocno Rachel i zwiałem żeby nie zgubić Theo.

*kilka minut później*

Niestety zgubiłem trop Theo. Nie miałem pojęcia gdzie pobiegł i czy go wogle znajdę. Dreptałem cicho i nasłuchiwałem. Rozglądałem się wszędzie. Nagle jak przechodziłem obok starego domku stojącego niedaleko lasu, usłyszałem jakieś szmery. Powoli otworzyłem małe drzwiczki. Skrzypiały okropnie a nie chciałem żeby ktoś mnie usłyszał więc... Otwieranie tych drzwi zajęło mi jakieś 20 minut. Gdy je otworzyłem wszedłem do środka. Szmery dochodziły z jeszcze innego pomieszczenia. Wyglądało na to że dobiegają z piwnicy. Zszedłem tam powoli i ujrzałem Theo wraz z Winnie. Nie przepadam za nią ale jakoś ją toleruję. Siedzieli przed sobą przy jakimś starym pudle. Na nim leżała kość i kawałem jelenia. Wspólnie ją jedli i rozmawiali. To ma być niby restauracja?! Ja bym w takie miejsce Rachel nigdy nie zaprowadził. Nie zasługuje na takie warunki. Szybko znowu wszedłem po schodkach na górę i wybiegłem z domku. Drzwi się zamknęły więc musiałem je otworzyć ponownie. Tym razem wyskoczyłem z domku tak że biedne stare drzwi prawie co nie wypadły z zawiasów. Para zakochanych to już na pewno usłyszeli. W trakcie biegu zerknąłem za siebie a w drzwiach tamtego domku stali Theo i Winnie. Mieli przejęte miny a Theo już prawie już wybuchł z czerwoności. Zaśmiałem się głośno i podle i pobiegłem do siedziby Nieustraszonych.

*w siedzibie*

- Nie uwierzycie co widziałem!- dyszałem zmęczony.
- Co?- zapytała Rachel.
- Theo i Winnie są parą!- zaśmiałem się głośno.
- Skąd to wiesz?- zapytała Athena.
- Widziałem ich w starym domku jak jedli DOSTOJNĄ ''kolację''.- śmiałem się.- Jeżeli tak to było można nazwać.
Dziewczyny zaczęły coś sobie szeptać do ucha. Nagle Suzzie wszyła i pobiegła do sfory. Coś czuję że ta plotka rozniesie się tak szybko jak świeże bułeczki. Położyłem się obok Rachel i pocałowałem ją w policzek. Uśmiechnęła się i położyła mi głowę na ramieniu.

*jutro*

Spotkałem Theo wychodzącego z jaskini. Znowu tak się spieszył. Teraz przynajmniej wiedziałem do kogo. Zastawiłem mu na chwilę drogę.
- Odwal się...- szepnął.
- Ja?- oburzyłem się.
- Nie. Moja mama...- zachichotał.
- Śmieszne bracie.- poklepałem go po plecach.- Znowu wybierasz się do Winnie?

Theo?

Brak komentarzy: