- Roney! Tylko nie spadnij! - Krzyczałem.
Nagle wpadła Elizabeth i maluchy pobiegły do domu. Theo chciał zostać, ale mama kazała mu już iść.
- Jak się zachowywali?
- Najgrzeczniej. - Uśmiechnąłem się.
Lissy posłała mi lekki uśmieszek i wyszła. Ja od razu z nią. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozeszliśmy. Postanowiłem pobiegać. Jak to mówią "kłusem" przemierzałem tereny sfory. Z moją nieuwagą, wpadłem na pso wampira. Szybkim ruchem powaliłem go na ziemię i zabiłem. Położyłem się pod drzewem aby odpocząć. Zacząłem śpiewać.
- Ładnie śpiewasz. - Powiedziała jakaś suczka.
Ta suczka ?
Ta suczka ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz