środa, 29 kwietnia 2015

Od Rayana

Siedziałem w swojej jaskini. Jak co ranek Theo przychodził oddać, lub pożyczyć mój sprzęt do wspinaczek. Jestem dobrym wujkiem, więc pozwalam mu na to. Elizabeth często na mnie krzyczy, żebym mu tego nie dawał. Ale to zabezpieczenie! Bez tego może się zabić. No, ona tego nie rozumie. Tym razem, pilnowałem całej trójki szczeniaków. Theo, Evelyn i Roney. Evelyn pisała jakieś listy miłosne, Theo ćwiczył wspinaczkę a Roney oglądał widoki.





http://images.forwallpaper.com/files/thumbs/preview/0/3436__beautiful-mountain-view_p.jpg

- Roney! Tylko nie spadnij! - Krzyczałem.
Nagle wpadła Elizabeth i maluchy pobiegły do domu. Theo chciał zostać, ale mama kazała mu już iść.
- Jak się zachowywali?
- Najgrzeczniej. - Uśmiechnąłem się.
Lissy posłała mi lekki uśmieszek i wyszła. Ja od razu z nią. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozeszliśmy. Postanowiłem pobiegać. Jak to mówią "kłusem" przemierzałem tereny sfory. Z moją nieuwagą, wpadłem na pso wampira. Szybkim ruchem powaliłem go na ziemię i zabiłem. Położyłem się pod drzewem aby odpocząć. Zacząłem śpiewać.

 

- Ładnie śpiewasz. - Powiedziała jakaś suczka.

Ta suczka ?

Brak komentarzy: