Patrzyłem z przerażeniem na pso-wampiry, zbliżające się do miejsca walki. Było ich kilka razy więcej od nas! Na znak Mashine’a, ruszyliśmy do ataku. Dzięki moim rozmiarom zabijałem kilka wampirów na raz. Po paru godzinach przeciwników ubywało. Niestety, nas też. Wiele znanych mi osób ze sfory już nie żyło. Także część naszych sojuszników odeszła na tamten świat. Reszta dzielnie walczyła, stawiając opór potworom. Nagle zobaczyłem jak sześć tych wstrętnych istot rzuca się na Sunny. Wiedziałem, że ona nie da rady, lecz byłem zbyt daleko, żeby jej pomóc. Wtedy kolejny, siódmy mutant zaatakował suczkę od tyłu. Gdy się przewróciła, ryknąłem wściekle i rozpocząłem sprint między walczącymi. Wstąpiła we mnie dzika furia, tak mocna, że dałem radę powalić tych siedmiu wrogów na raz. Ale nic więcej. Ta nadludzka siła mnie opuściła. W tym momencie wrogowie zaczęli mnie gryźć, szarpać i rozrywać. Usłyszałem rozdzierający krzyk:
- NIE!!!! – to krzyczała Sunny. Pso-wampiry zaczęły walczyć z kimś innym, uznając że ze mną koniec. Zerknąłem na zapłakaną suczkę.
- Sunny, bądź szczęśliwa… - słowa ugrzęzły mi w gardle. Wszystko pociemniało. Zasnąłem na zawsze. Wiedziałem, że się już nie obudzę. Będę szczęśliwy. Poczekam na moją ukochaną w tym pięknym miejscu.
Sunny? Ktoś inny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz