- Mam nadzieje - mruknęła, powoli mnie puszczając. Rozejrzałem się wokół.
- Chodź, zrobimy obchód - powiedziałem ruszając. Coco poszła razem ze mną. Wszędzie było mokro i dosyć wilgotno. No cóż, to las tropikalny. Poszliśmy dalej. Wszędzie były jakieś liany. Weszliśmy po nich na jakieś wysoookie drzewo.
- Ładnie - powiedziałem i spojrzałem na Coco.
- Tak - pokiwała głową, wzdychając. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem zza pleców prezent.
- Wiem, że to może nieodpowiedni moment - zaśmiałem się - Ale, zostaniesz moją narzeczoną? - zapytałem.
Coco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz