środa, 15 kwietnia 2015

Od Evelyn

Leniwie otworzyłam jedno oko. Dochodziło południe. Theo i Roney jeszcze smacznie spali, zwinięci w kulki oprócz nich także jeszcze spała mama. A taty już nie było. Cichutko wstałam z swojego posłania, starając się nie obudzić reszty rodziny. Poszłam pomalutku, przed jaskinię. Słońce grzało. Usiadłam na kamieniu. Zaczęłam obserwować okolicę. Wszystko normalnie. Ćwierkanie ptaków, kołysanie się gałęzi na wietrze, przechodzące różne psy itp. Już chciałam wracać do środka, gdy Moją uwagę przykuł czarno - biały pies, chyba rasy border collie. Szczerze mówiąc był cudowny. Postawa, krok i wygląd dawały efekt WOW. Był naprawdę przystojny. Z zapartym tchem śledziłam, każdy jego ruch. Po kilku minutach zniknął z Mojego pola widzenia. Wtedy usłyszałam krzyk Mojej mamy :
- Evelyn ?!
Obudziło to moich dwóch braci, a ja skierowałam się do środka jaskini. Dostałam " kazanie " na temat samodzielnego oddalania się. Później mama dała Nam śniadanie. Dzień spędziłam jak zawsze z Mamą i braćmi. Jedyne co się zmieniło to to,że ciągle myślałam o tym czarno - białym Border Collie ...

  * Parę dni później *

Obudziłam się rano. Słyszałam głosy mojego rodzeństwa i rodziców.
- Elyn, przyjdą do nas goście  - krzyknął, mi nad uchem Theo.
- Słyszę. Kto ?
- Ross, Rachel, Lea, Poppy i Alex. Dzieci Syriusza i Madeline. Oczywiście z rodzicami - wyjaśniła mama.
- A teraz, jedzcie śniadanie - powiedział tata.

***

Gdy przyszli zobaczyłam tego border collie, nadal był taki cudowny.
- Jestem Evelyn.
- A ja Ross ...

Ross ?

Brak komentarzy: