Wstałem szybko z samego rana i chciałem jak najszybciej wybiec z jaskini. Z dużym naciskiem na CHCIAŁEM. W trakcie gdy wstawałem zahaczyłem łapą o ogon Ferraro przy czym zaryłem twarzą o ziemię. No i oczywiście obudziłem przy tym upadku Ferro. Chciałem szybko zwiać ale on postawił mi łapę na ogonię i dalej nie ruszyłem. Usiadłem, przewróciłem oczami i popatrzyłem na Ferraro z pretensją.
- Gdzie się wybieramy tak wcześnie cooooo?- ziewnął.
- Yyy... No chyba na spacer? Myśl trochę.- przekomarzałem się z nim.
- No tak... Bo po co mam mózg.- zaśmiał się.- Od kiedy masz takie teksty.
- Od zawsze.- tłumaczyłem.- Pies się rodzi z takim talentem a nie liczni tak potrafią. Powinieneś się cieszyć że masz takiego wyjątkowego brata.
Popatrzył na mnie dziwnie i wzdychając głęboko podniósł łapę do góry. Wybiegłem tak szybko że aż się za mną kurzyło. Potem jeszcze zerkałem do tyłu czy ten ciamajda za mną nie pobiegł. Na szczęście nie ale za późno się obróciłem do przodu i wpadłem na kogoś. Zderzyłem się głową z innym psem lecz wstałem i pomogłem wstać jemu.. Czy jej...
- Witajjj...- schyliłem głowę nieco niżej by się upewnić że to...- Chłopcze!
- Witaj.- zaśmiał się.
- Jestem pan doktor śmiechu Jocker Filip 4.- zaśmiałem się.- A ty?
- Ja Theo.- zaczął się śmiać.- Ale masz oryginalne imię.
- Tak na prawdę to mam na imię Jocker... Ale wymyśliłem sobie resztę. Tobie też możemy wymyślić taką ksywkę!
Theo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz