czwartek, 2 kwietnia 2015

Od Ferraro

Z samego ranka wybiegłem jako pierwszy z jaskini. Przez przypadek nadepnąłem na ucho chrapiącego Snowy'ego. A następnie na ogon Coco. Gwałtownie się obudzili i patrzyli na mnie z pretensją.
- Ty durniu!- szepnął donośnym głosem Snowy.- Ja jeszcze sobie smacznie spałem!
- Wiem, wiem...- odskoczyłem.- Ale ciszej bo rodzice jeszcze śpią.
- My też spaliśmy...- mruczała zasypiająca Coco.
- No dobra.- podniósł się Snowy.- Jak nas... Yyy mnie. Bo tej to nic nie przeszkadza. Jak mnie obudziłeś to pójdę z tobą tam gdzie się wybierasz tak wcześnie.
- Nooo dobraaa.- powiedziałem nie za bardzo przekonany.- Jak chcesz...
Wyszliśmy po cichu z jaskini i pognaliśmy nad jezioro Jafiszof. Bawiliśmy się świetnie. Chlapaliśmy się wodą. Nurkowaliśmy i ganialiśmy się mokrzy. Po chwili położyliśmy się do góry brzuchem tuż przy przybrzeżu. Nagle poczułem jak jakaś belka dotyka mojej łapy. Drgnąłem i wstałem szybko. To była niewielka tratwa. Wraz ze Snowy'm weszliśmy na nią a ona poniosła nas szybko jakby do celu który miała już wybrany. Wylądowaliśmy na małej wysepce. Przed nami była jaskinia której wejście było zagrodzone zwisającymi pnączami. Przeszliśmy wspólnie przez ''drzwi''.






Bawiliśmy się świetnie... A ja zacząłem śpiewać. Potem dołączył się Nuki.


- Ładnie śpiewacie chłopcy...- zza krzaków wyłoniła się Elisabeth.
- Dzięki.- powiedziałem.- Może ty coś zaśpiewasz?

Elisabeth?

Brak komentarzy: