Przewróciłem oczami. Za bardzo dramatyzuje. Nawet podrażnić się nie można, bo od razu biją. Nie chciało mi się za nią biec, więc poszedłem nad jakąś pierwszą, lepszą rzekę. Przemyłem psyk. Sky „waląc” mnie w twarz, zadrapała mnie pazurami. Z ran zaczęły płynąć niewielkie strugi krwi. Po odbyciu tego wszystkiego, poszedłem do jaskini. Stanąłem trochę zdziwiony przed nią. W wejściu, stał jakiś wielki gryf.
- Co to? – zapytałem taty, patrząc
lekko nieprzekonany – Albo kto to jest? – zaśmiałem się.
- Illiana – odpowiedział krótko, podnosząc znad jakiegoś kamienia
głowę. Uśmiechnąłem się lekko.
- Mogę ją wsiąść? – zapytałem – Na obchód – dodałem szybko.
- Bierz – zaśmiał się tato. Wyprowadziłem Illianę na dwór i dosiadłem.
W końcu wznieśliśmy się w powietrzę. Wiem, że jestem chytry, ale teraz? Jesteś
już po prostu mistrzem chytrości. Nie chciało mi się szukać na piechotę Skyres,
ale z powietrza? Od razu lepiej. W końcu zobaczyłem ją, siedzącą na… bagnach?
- Ląduj – powiedziałem, a Illiana kiwnęła głową i zaczęła lądować – Hej
– powiedziałem, podchodząc do Skyres. Suczka nic nie odpowiedziała i nadal
siedziała wpatrzona w ziemię. Usiadłem obok niej.
- Nooo nie gniewaj się na mnie – powiedziałem, śmiejąc się cicho – Ale masz
przecież spotkanie z Indianą – mruknąłem, wzruszając ramionami.
Skyres?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz