Podskakiwałam szczęśliwa a za mną stał mój wybranek. To znaczy no towarzysz. Udało mi się go oswoić no i tak dalej ale obok Cheroon'a stał jakiś inny gryf.
- Widzę że tobie też udało się zyskać gryfa.- zaśmiałam się.
- Owszem.-uśmiechnął się.- Jak swojego nazwałaś?
- Arrow- usiadłam na jego grzbiecie.- Czyli strzała.
- Ja nad imieniem dla tego urwisa jeszcze myślę.- rozczochrał gryfowi sierść na głowie.
Zaśmiałam się i po raz pierwszy wskoczyłam na Arrow i podleciałam do góry. Czekałam na Cheroon'a aż jemu uda się wejść na grzbiet gryfa jeszcze bez imienia. Polecieliśmy aż pod nasze jaskinie. Na szczęście były na tyle duże żeby Arrow i ten drugi bez imennik miały jak się w nich zmieścić i się swobodnie poruszać. Był już późny wieczór więc ja do swojej a Cheroon do swojej jaskini poszliśmy spać.
***z rana***
Obudził mnie jakiś pies szturchając mnie bardzo mocno łapą. No nie byle jaki jak Cheroon... Najwyraźniej miał jakąś ważną sprawę.
- Co znowu Cherooooooo?- ziewnęłam.
- Mam imię dla mojego gryfa!- ucieszył się.
- Jakie?!- wstałam szybko.
Cheroon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz