Patrzyłem na nią zaskoczony. Pobiegłem jeszcze szybko do Omegi i zapewniałem że te wyniki mogą być przypadkowe. Ona śmiała się lekko ze mnie i mówiła że jest wszystko tak jak mówiła na początku. Ace zaśmiała się z mojego zachowania. Potem poszliśmy do jaskini. Moja żona nie mogła się tak przemęczać będąc ciężarną więc położyłem ją na wygodnym posłaniu.
- Cieszysz się?- powtórzyła nieco przygnębiona.
- No pewnie...- pocałowałem ją w czoło.- Cieszę się razem z tobą.
Ace była już zmęczona. Nie łatwo trzymać dwa małe brzdące w brzuchu. Położyła się spać. Ja poczekałem jeszcze chwilę na resztę domowników. Pogadaliśmy trochę. Potem poszliśmy spać. W środku nocy obudziły mnie jakieś szmery. Podsłuchałem nieco rozmowę Ferraro, Snowy'ego i Coco.
- Ciekawe jak będą wyglądać...- szepnęła Coco.
- Mnie to nie obchodzi...- burknął Ferraro.- Wolałbym jakby ich wogle nie miało być.
- Jestem za Fero!- dołączył się Snowy.- I tak nami się nie opiekują więc jak pojawią się nowe to wogle o nas zapomną.
- Nie rozumiem czemu jesteście tacy odwrotni.- oburzyła się Coco.- Ja chcę mieć małe rodzeństwo i się nim opiekować. Poza tym już jesteśmy dorośli więc nie muszą się nami opiekować.
- A ty zawsze wyciągniesz dobrą stronę z czegoś złego...- powiedział Snowy.- To nie na tym polega.
- Dobra idźmy już spać...- ziewnął Ferraro.
Wszyscy poszli już spać. Ja też po chwili namysłów zasnąłem. Z rana opowiedziałem wszystko Ace. Tylko trochę delikatniej żeby nie zapanikowała.
- Czy my na prawdę je omijamy?- zdziwiłem się.
Aceland?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz