Słyszałem że suczka coś mówiła ale nie miałem pojęcia co... Nic nie słyszałem. Nagle moje oczy zamknęły się kompletnie.
***po obudzeniu***
Byliśmy nadal w zamku Rodenhur'a. Powoli otwierałem oczy. Nie wiadomo czemu Rachel leżała obok mnie i lekko szlochała. Jak zacząłem się podnosić szybko wstała. Podniosła mnie i przytuliła mocno. Zdziwiłem się na ten gest. Myślałem że woli się ''miziać'' z Theo. Potem odchyliła się na chwilę i mnie pocałowała. Czułem że znowu upadnę i zamknę oczy. Theo patrzył z boku trochę przybity ale cieszył się razem ze mną.
- Rachel kocham cię!- powiedziałem.
- Ja ciebie też...- szepnęła.
Nagle usłyszałem grzmoty i trzęsienie ziemi. Wszyscy się okropnie wystraszyli. Nie była to burza ani wulkan nie wybuchał. To były czyjeś kroki. Ale nie byle kogo. Pewnie kogoś ogromnego a mogło to zapowiadać tylko problemy. W końcu przed nami ukazał się...
Rachel szybko przytuliła się do mnie a pozostali zebrali się dookoła nas. Zabrzmiał przeraźliwy głos...
- Biedne szczeniaczki... Co tutaj robicie?- zaśmiał się podle.
- Właśnie wracamy do domu...- szepnęła Athena.
- Zmiana planów!- krzyknął.- Zostajecie ze mną i pomożecie mi odzyskać te tereny.
- Nie uda ci się!- krzyknąłem.- Te tereny należą do sfory i nikt nich nie odbierze!!!
Zaśmiał się podle. Nieoczekiwanie jego jeden w psów wstał i powalił mnie zadając mi dość poważne obrażenia. Szybko wstałem lecz cały krwawiłem. Chciałem płakać i to tak żeby jeszcze moja kochana mama mnie pocieszała... A teraz już możemy wogle do niej nie wrócić.
Rachel? Theo? Suzzie? Athena? Co robimy?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz