Obudziłam się wczesnym rankiem. Enzuri jeszcze spał. Przytuliłam się do
niego. Dziś mają przyjść na świat nasze szczeniaki. Szczerze się boję.
Nie wiem jak będzie. Madeline przekonuje mnie, że to nic strasznego.
Sama nie wiem. Na szczęście mamy dla nich wszystko : kojec, kocyki i różne
inne dodatki, a także imiona. A z tym to były kłopoty. Szybko
ustaliliśmy imiona dla naszych dwóch synów. Theo i Roney szybko przypadły nam do gustu. A co do córki to były problemy. Enzuri chciał Milenę,
Annie lub Eve. A ja Tris lub Annet. Na szczęście przyszła mi do głowy
Evelyn i to imię zyskało akceptacje Zuzu. Mocnej wtuliłam się w
Enzuriego. Zamknęłam oczy. Po paru minutach spałam.
***
Tym razem obudził mnie Enzuri z śniadaniem
- Wstawaj skarbie. Śniadanie - uśmiechnął się.
- Wstaję.
Zjedliśmy razem śniadanie. Porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Później Enzuri mnie opuścił, bo miał patrol. Ja znowu zasnęłam. Noszenie
3 bardzo żywych szczeniąt jest męczące. Przespałam jeszcze kilka godzin
po czym obudził mnie ból brzucha. Powoli wstałam, akurat wtedy gdy do
jaskini wchodził Zuzu.
- Cześć. Jak się czujesz ? - spytał.
- Nie najlepiej.
- Bardzo Cię boli ? - dopytywał się.
- Trochę.
- Idziemy do Raven - powiedział, biorąc Mnie na Swoje plecy.
Poszliśmy do jaskini dobermanki. Powiedziałam Raven o moich bólach. Nagle Moje ciało przeszył silny ból ...
* 3 godziny później *
Otwarłam oczy. Obok mnie leżeli Theo, Evelyn i Roney. Przytuliłam się do Enzuriego, patrząc na Nasze maleństwa.
Enzuri ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz