Nie jestem tak zwariowana jak Cheroon, ale też nie jestem tak okropnie sztywna.
- Co mi tam!- zaśmiałam się.
Tańczyliśmy wokół siebie w jaskini. Byliśmy przemoczeni a dzięki tym zabawom woda schodziła z naszych futer. Potem zaczął się jeszcze śpiew. Śpiewaliśmy mniej więcej tak...
- Ooooo deszczyku. Przestań padać. O-o-ooooo!!!
Po jakiejś godzinie naszego tańcu padłam całkiem zdyszana na ziemię. Cheroon parę sekund po mnie.
- I co?- zapytałam.- Zadziałało to?
- Eeeeee...- Cheroon spojrzał w niebo.- Nie.
Moja głowa opadła zrezygnowana. Zerknęłam na Cheroon'a który wstawał i szedł w dalsze zakątki jaskini. Niestety coś mnie oślepiło. Raz... I drugi.. I znowu! Popatrzyłam w niebo a tam oślepiło mnie słonce wychodzące zza chmur.
- Cheroon to na serio działa!!!- zaśmiałam się.
Cheroon wybiegł szybko z zakątków jaskini i zaczął tańczyć.
- A teraz co tańczysz?- uśmiechnęłam się.
- Taniec słońca!-potwierdził.
- Żeby zniknęło?!- zdziwiłam się.
- Nie!!!- powiedział szybko.- Żeby dłużej świeciło.
Zaśmiałam się i przyłączyłam się. Tańczyliśmy jakieś pół godziny aż słońce wyszło całkowicie zza chmur.
- No to teraz jak przestało padać to gdzie idziemy?- zapytałam.
Cheroon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz