Poszłam się przejść. Dawno nie wychodziłam z jaskini, ze swojej oazy spokojności, więc zaskoczyły mnie lekkie zmiany w sforze. Lekkie to nawet za mało powiedziane, wręcz duże, OGROMNE!!! Szłam spokojnie, a ciepłe, letnie słoneczko ogrzewało mnie.
- Hej - usłyszałam za sobą i momentalnie odwróciłam się warcząc. Zobaczyłam tylko Sin'a.
- Nie strasz mnie - warknęłam na niego.
- Spokojnie - mruknął pies, przewracając oczami. Nic nie odpowiedziałam i poszłam dalej. Sintesu jak jakiś przylep, poszedł za mną.
- Może się przejdziemy? - zapytał Sin, patrząc w górę. Jakoś nie zbierało się na deszcz i tego żałuje. Miała bym wymówkę, by pójść znów do jaskini. Wzruszyłam ramionami i szłam dalej. Sin chyba pomyślał, że no znaczyło "tak", bo znów za mną szedł.
- To gdzie idziemy? - zapytałam, nawet nie racząc na niego spojrzeć.
- Przed siebie - mruknąłem spokojnie. Przewróciłam oczami.
- To chodźmy do lasu - powiedziałam, podnosząc głowę.
- Okej - odparł i poszliśmy. Czas jakoś szybko zleciał. Doszliśmy do lasu i od razu się położyłam na trawię.
- Patrz, jezioro - powiedział Sintesu, szturchając mnie łapą. Podeszłam do niego i spojrzałam w dół. Jezioro nawet przy brzegu, było już bardzo głębokie.
- Chodź popływamy - powiedział pies i od razu wszedł do wody. Trochę się wahałam. Kiedyś umiałam pływać a teraz... Powoli weszłam do wody i od razu straciłam grunt pod nogami. Sin jak na złość, łapą przycisnął mi głowę. Próbowałam wypłynąć, lecz jakoś nie szło mi to za dobrze. W końcu odpuściłam sobie i zamknęłam oczy. " Sin, Ty idioto " pomyślałam sobie i opadłam na dno...
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz