Chciałem się wybrać na wycieczkę. No może nie na taką co przedtem ale taką po sforze. Spotkałem Farquar'a.
- Siema stary!- przybiłem mu piątkę.
- Siemasz!- odpowiedział.- Idze gdzieś?
- Sorki ale może kiedy indziej...-kiwnąłem.- Muszę coś załatwić.
I zniknąłem mu z przed oczu. Pobiegłem na fiołkową łąkę. Bo wiem kto lubi tam spędzać czas... W zimę łąka wygląda szczególnie pięknie. Była tam! Podbiegłem do niej uszczęśliwiony. No ale cusz... Pod śniegiem jest lód... A lód, jak każdy pies wie jest ślizgi. Dlatego też nie zdążyłem wyhamować i wpadłem na nią po czym jeszcze dalej pojechaliśmy razem.
- Ojjj...Emmmm... Upsssss?-zacząłem się śmiać.
- Hahahahh!- Qetsiyach zrobiła to samo.- Sytuacje się powtarzają!
- Hehe...-uśmiechnąłem się i zszedłem z niej.-Ciężko cię trochę zobaczyć w tym śniegu...
- Domyślam się czemu.- zaśmiała się.
- O patrz!-krzyknąłem.- Lodowisko!
- Co?!-zdziwiła się.- Jakie lodowisko?!
Wskoczyłem na lód który zastałem na jeziorze zamiast wody. Załapała o co chodzi z tym ,,lodowiskiem,, bo wskoczyła na lód za mną. Jeździliśmy prawie jak zawodowcy. Tylko że zawodowcy mają chyba łyżw?! Bez nich jest nawet lepsza zabawa! Zobaczyłem że Qet zaczyna dziwnie dyszeć.
- Coś się dzieje?- zapytałem podjeżdżając do niej.
Qetsiyach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz