Imię: Rika
Ksywka: Ri
Głos: ---
Rasa: Springer spaniel
Wiek: 1, 5 roku
Płeć: Suczka
Stanowisko: Zwiadowca
Rodzina: Poza Sforą
Partner: Brak
Młode: Brak
Historia: Rika miała szczęśliwe dzieciństwo. Urodziła się w domu swojej
mamy. Jej właściciele sprzedali ją sympatycznej osobie. Był to
mężczyzna, wariat. Ale dobrze się nią opiekował. Pewnego dnia, gdy
skończyła rok on wypuścił, ją. Myślał, że ją uratował, że będzie jej
dobrze. I tak też było. Okazało się, że wariaci tak naprawdę są
najnormalniejsi. Ona nie była świadoma niczego. Wesołą potruchtała do
lasku. Tam bawiła się, biegała. Ze zdobywaniem pokarmu nie miała
wielkiego problemu. TO było dla niej jedną wielką zabawą. Podróżowała
sobie na własnych nogach, nie wiedziała gdzie, ale ona traktowała to
jako fajną przygodę, jak zabawę. Wiecznie wesoła suczka pewnego dnia
poszła popływać w stawie przy parku, a tam. Wstrętny hycel złapał ją w
siatkę. Po raz pierwszy się trochę przestraszyła, ale ona była sprytna.
Zachowała spokój i wymyśliła plan. Jest ona bardzo pomysłowa przez co
nie poszło jej to zbyt trudno... Nie był on jakiś bardzo
skomplikowany... Na szyjce miała jeszcze sznurek, który u "wariata"
posłużył jako obroża, sprytnie go zdjęła po czym przywiązała do niego
gryzak leżący w jej klatce (w schronisku). Całość położyła w pustej
miseczce, której użyła jako wyrzutni. Ucisnęła łapką na jeden brzeg, a
zabawka ze sznurkiem przeleciały z wielką szybkością przez kraty klatki.
Wajcha otwierająca klatki uczepiona była na ścianie, to o nią właśnie
zaczepił się sznurek, a pod wpływem ciężaru, który robił gryzak, wajcha
otworzyła klatki. Nasza mała suczka mogła wyjść przez drzwi, ale to
byłoby ryzykowne, ale ona lubiła plany... Przy drzwiach widniało wejście
do starej, nieużywanej wentylacji. Piesek otworzył ją i począł się
wspinać. W końcu dostała się na dach. Niski dach. Z łatwością zeskoczyła
na kosze na śmieci po czym dumna z siebie ruszyła do lasu. Była bardzo
mądra, więc chwilę szła w lesie, aż w końcu zauważyła starą stację
benzynową, a na niej auto z przyczepą bez dachu. Jakiś człowiek pakował
coś na przyczepkę. Gdy wsiadł za kierownicę, Rika szybko wskoczyła po
starych skrzynka, a potem do przyczepki. Tak przejechała 3 kilometry.
Samochód zatrzymał się, ponieważ złapał gumę. Suczka ujrzała koło siebie
zapasowe koło, więc zanim mężczyzna zdążył wyjść z pojazdu, ona
wyskoczyła i ruszyła do lasu. Zapadł zmrok. Mała suczka nie miała gdzie
przespać noc. Zauważyła małą chatkę przy łące... Raz i drugi zagrzmiało.
Zaczął padać deszcz. Mała cała przemoczona ruszyła z nadzieją w stronę
domku. Roztrzęsiona z zimna położyła się na wycieraczce pod daszkiem.
Coś zaskrzypiało. Starsza pani otworzyła drzwi i ujrzała tą kruszynkę.
Otuliła ją w kocyk i zabrała do środka. Ułożyła ją koło kominka, napoiła
i nakarmiła. Tak piesek przebył trzy kolejne dni swej podróży. Bardzo
polubiła Erikę (bo tak miała na imię staruszka), a ona ją. Niestety
nadszedł czas na dalszą drogę. Babcia, dała jej sakiewkę z kilkoma
ciasteczkami i pożegnała malca. Było to w południe. Prowiant szybko się
skończył, ale jeszcze przed nadejściem zmroku, Rika spotkała psa. Nie
bała się go, z resztą... po tym co przeszła nie miała powodu, aby się go
bać. Podeszła bliżej. Poprowadzili krótki dialog. Nazywał się Mashine.
Miał sforę. Na początku nie wiedziała co to takiego, ale on jej
wytłumaczył. Zaprowadził ją na miejsce, nie było to daleko. Suczka,
dołączyła do niej i nadal czasem odwiedza Erikę. Chciałaby jednak
jeszcze kiedyś spotkać swoją mamę i tego szaleńca o imieniu Rafał, bo
wszyscy byli dla niej mili i opiekuńczy...
Upomnienia: 0/4
Kontakt: Neli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz