Patrzyłam na niego milcząc. Wiedziałam że jeśli powiem
„Tak”, to go urażę, a jeśli powiem „Nie”, to uzna, że go okłamuję i wyjdzie na
to samo. Uśmiechnęłam się do niego, żeby chociaż troche odsunąć tą dziwną
atmosferę.
- Fajnie tam było, ale wole zostać tutaj, przy tobie. –
Powiedziałam spokojnie, jednak miałam jeszcze ochotę na powrót do słonecznej
Kalifornii. Chyba Fero to zauważył, więc szybko dodałam – Wiesz tutaj jest
mniej samobójców.
- Samobójców ???
- No tak. Tam nawet wejście do płytkiej wody groziło
śmiercią, booo…. Były tam rekiny, orki i inne drapieżne walenie. – Przyznałam
niepewnie. – Tam jak się chodziło po ziemi to można było zginąć bolesną
śmiercią. Mógł mnie ukąsić grzechotnik, albo zjeść aligator. W zasadzie mogła
mnie zaatakować jakaś puma, albo…
- Nie musisz kończyć. – Uśmiechnął się
- Mogło być
trzęsienie ziemi. – Wtrąciłam się.
- Tu też może być.
- Tak, ale gdyby było na Pacyfiku, którego tutaj nie ma, to
by wywołało tsunami. Największe zanotowano właśnie w stanach, miało 524 metry
długości i wymordowało miliony ludzi i psów też. W zasadzie jakbym tam wtedy
trafiła, to…
- To co ???
- Bym prawdopodobnie się utopiła. – Zamyśliłam się.
-A skąd Ci w ogóle przyszedł pomysł z tym tsunami ???
- Yyy… Techno kiedyś mi o tym wspomniał, jak leżał prawie
martwy, po tym jak fala na ,której płyną, wyrzuciła go na rafę i dostał
jeżowcem. Potem został poparzony, przez meduzę i trafił do weterynarza, bo
baliśmy się, że to była osa morska. Po tym wypadku miał depresję przez jakiś
tydzień.
- Ale jak ja przypłynąłem, to był jakiś bardziej normalny,
nie wyglądał jakby był w depresji.
- Bo zdążył się pozbierać. Wkradł się do wielkiego
oceanarium i spuścił kulę do kręgli na rafę koralową i wsypał trutkę na szczury
do basenu z meduzami. Uznał, że to będzie zemsta, za jego wizytę u weterynarza.
– Cicho zachichotałam.
Ferraro ???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz