niedziela, 25 stycznia 2015

Od Raven- CD opowiadania Irfan'a

Spojrzałam na psa. Po chwili powiedziałam:
- Mnie to się zawsze marzyła jakaś taka piękna jaskinia w lesie.
- No to idziemy - uśmiechnął się Irfan.
Ruszyliśmy biegiem przed siebie. Po drodze mijaliśmy różne psy, Irfan obecał, że mnie z nimi zapozna. Kiedy dotarliśmy do dużej polany, na północ wychodziła piękna jaskinia:








 Stanęłam jak wryta. Powoli podeszłam do wejścia jaskini. Obwąchałam wszystko dokładnie. Stanęłam przednimi łapami na schodach i zaczęłam napierać na nie swoją siłą. Weszłam na góre. Znajdowało się tam coś w rodzaju tarasu. Tylko bez barierki, i z otworem. Przez ten otwór można było wskoczyć do jaskini na dole, a lądowało się na mchu, ułożonemu w duży kopczyk. Wybiegłam do Irfana. Stanęłam przed nim i obejrzałam się na jaskinię.
- Ta będzie idealna - powiedziałam z entuzjazmem.
- Cieszę się - odparł. - Mam ci pomóc się urządzić?
- Nie, nie trzeba, ale dzięki. Urządzę się, a potem Ci wszystko pokażę.
- Dobra, to narazie.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odszedł. Od razu pobiegłam do jaskini. Zaczęłam wyrzucać różne gałązki i pajęczyny. Gdy zrobiłam ogólny porządek, poszłam po potrzebne rzeczy. Nazbierałam dużo kamyków, gałęzi i innych różnych rzeczy. Jedną z nich, był scyzorek. Widocznie jakiś człowiek go zgubił. No trudno. Zaniosłam wszystko do swojego nowego domu. Poustawiałam ozdobne kamyczki, z gałązek porobiłam małe figurki. Wycięłam scyzorykiem z drewna dwie postacie - mnie i Irfana. Postawiłam je na dużej półce skalnej. Potem ruszyłam na polowanie. Wróciłam do jaskini ze skórą sarny i rozłożyłam ją na jednej z półek skalnych. Drugą też znalazłam i rozłożyłam na górnym "tarasie". Zrobiłam miejsce na ognisko, obłożyłam stosik drewna kamieniami i obok położyłam dwa krzemienie, służące do rozpalania ognia. Wyrywałam trochę mchu i poukładałam go tak na wzór ludzkich foteli, aby było miękko. Wtoczyłam do jaskini też wysoki ogromny kamień, który położyłam obok ogniska. Miał służyć za stół. Położyłam na nim scyzoryk. Znalazłam też w lesie dużo przydatnych rzeczy. Jedną z nich był spory worek płócienny. W mojej jaskini, były dwa pomieszczenia. Jedno z nich przekazałam na swój salon, sypialnię i kuchnię w jednym, a drugi na gabinet lekarski. Po przejściu przez salon, wchodziło się do drugiego pokoju, w którym były wszelkie przyrządy lekarskie i stół do obserwacji. Do worka płóciennego nazbierałam ziół i roślin. Poukładałam je na półkach, a worek położyłam obecnie na stole. Z ziół porobiłam różne maści, na wszelkie dolegliwości. Gdy gabinet lekarski i salon były gotowe, upolowałam dorodnego jelenia, i podzieliłam na części. Duże udo przekazałam dla mojego gościa. Gdy skończyłam z kolacją, wyszłam na poszukiwania owego gościa. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Po kilku minutach znalazłam Irfan'a, w towarzystwie jakiejś suczki. W pierwszej chwili zawahałam się, aby podejść, ale w końcu podeszłam i przywitałam się.
- Kim jest ta suczka? - spytałam, uśmiechając się do białej suczki.
- Raven, poznaj moją córkę - odparł Irfan - Qetsiyah.
- Miło mi - uścisnęłam łapę suczki - jestem Raven.
- Mnie również - odparła z uśmiechem suczka.
- Słuchajcie, urządzam kolację z okazji mojego wprowadzenia się do jaskini. Może przyjdziecie oboje? - zaproponowałam.
- Chętnie - uśmiechnął się Irfan.
Gdy doszliśmy do jaskini wprowadziłam gości na taras. Była tam rozłożona ogromna skóra jelenia, więc miejsca starczyło dla wszystkich. Podałam kolację - jelenia. Uda przekazałam dla gości, a sobie zostawiłam łopatki. Gdy zjedliśmy, powiedziałam miło:
- Smakowało?

Irfan? 

Brak komentarzy: