niedziela, 25 stycznia 2015

Od Raven- CD opowiadania Irfan'a

Uśmiechnęłam się do niej.
- Oczywiście, że nie - powiedziałam przyjaźnie.
Suczka wstała i również się uśmiechnęła. Po chwili Irfan powiedział:
- Qet, idź już do domu.
- Jasne tato - uśmiechnęła się buntowniczo i dodała: - Pa Raven.
- Na razie, nie zgub się! - krzyknęłam za schodzącą po schodkach suczką.
Gdy zniknęła z pola widzenia, posmutniałam i powiedziałam cicho:
- Przepraszam, gdybym wiedziała, że jesteś wegetarianinem nigdy nie dałabym Ci sarny. Przepraszam...
- Nie, no, okey... nie wiedziałaś - odparł.
Siedzieliśmy w milczeniu. Potrząsnęłam nagle łbem. Głównie po to, aby pozbyć się z oczu łez. Ostatnie plamy słońca widniały jeszcze nad widnokręgiem. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Szturchnęłam lekko Irfana i powiedziałam:
- Mam pomysł jak wynagrodzić Ci tą kolację. Chodź.
Zeszliśmy z tarasu jaskini i pobiegliśmy przed siebie. Biegliśmy ostrym sprintem przez dobre siedem minut. Nagle naszym oczom ukazało się rozświetlone miasto. Zeszliśmy do niego. Zatrzymałam się przy dużej knajpie z szyldem: "Rośliny u Dawida". Machnęłam łbem i poszliśmy na zaplecze sklepu. Zaczęłam drapać w tylne drzwi sklepu. Otworzył jakiś blondyn o zielonych oczach, w białym fartuchu i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i krzyknął:
- Szefie, gość do szefa przyszedł!
W chwilę potem zjawił się brunet o lekkim zaroście. Poklepał mnie po głowie i powiedział:
- Witaj kochana, stara Raven. Co? Przerzuciłaś się na rośliny? Znowu? Ech, ale ty jesteś zmienna naprawdę... typowa kobieta. Zaraz ci coś podam.
Szczeknęłam głośno i wskazałam łbem na Irfana.
- Ach, wybacz seniorita. Zaraz wam coś podam.
Nie czekaliśmy długo. Dano nam specjał szefa kuchni: sałatkę z sałaty, oliwek, ogórków, papryki i fety. Bez oleju, gdyż Dawid nie znosił go używać. Zamknięto drzwi od sklepu i zostawili nas na zapleczu samych. Spojrzałam miło na Irfana.
- Czy teraz zupełnie mi wybaczysz tamtą nieudaną kolację? - spytałam, uśmiechając się do niego.

Irfan? ^^

Brak komentarzy: