Po lodowisku byłem strasznie zmęczony więc spałem do w pół do czwartej. Obudziłęm się szybko. Pobiegłem do Qet zobaczyć co tam u niej. Po wczorajszej przygodzie zacząłem się martwić. Ku mojemu zdziwieniu w jej jaskini wcale nie było Qet. Teraz to już się na serio martwię. Biegałem po sforze i pytałem psy czy nie widzieli suczki.
- Witaj!-pytałem wszystkich po kolei.- Nie widziałeś suczki z krudką, śnieżno-białą sierścią?!
Wszyscy odpowiadali wiadomym wyrazem- Nie! Straciłem już nadzieję. Usiadłem zrezygnowany na wysokim głazie z łbem spuszczonym. Jak na złość zaczął padać deszcz. Zmyło wszystkie płatki śniegu. To jeszcze bardziej zepsuło mój humor. Podniosłem na chwilę łeb. Jedna kropla deszczu spadła mi na nos... Nos?! No tak!!! Po co niby psom jest nos! Aby węszyć! Więc wstałem pewnie, rozkraczyłem cztery łapy i kładąc nos na ziemie zacząłem obwąchiwać wszystko co było w pobliżu. Węszyłem. Nic nie czułem! A nie! W pewnym momencie wyczułem ślady łap mojej... przyjaciółki... A na drzewie powiewało na wietrze lekko siwe kosmyki sierści Qetsiyach. Ślady prowadziły dość daleko. W połowie drogi zatrzymałem się i pomyślałem czy nie wrócić. To tak daleko! Ale nieee! Dla Qetsiyach wszystko! Pognałem za śladami dalej przed siebie. Dotarłem na lotnisko. Lotnisko?! Musiała gdzieś polecieć! Ale zaraz. Jak się jej udało dostać na pokład samolotu?! Dobra. Nie ważne. Zawyłem stanowczo. To był znak żeby mój przyjaciel orzeł przyleciał do mnie niezwłocznie. Oczywiście zjawił się w mgnieniu oka! Chciałem napisać dla Qet list. Może jeszcze pamiętam pare zdań jak Szeryf pisał. A więc zacząłem:
Droga Qetsiyach. Bardzo się o ciebie martwię.
Wiem że poleciałaś samolotem.
Chyba nikt nie zauważył że ciebie nie ma! Tylko ja.
Nawet twój ojciec. No może coś podejżewa ale wątpię.
Mam nadzieję że to przeczytasz bo zależy mi na tobie i chcę żebyś wróciła...
~Ferraro
Podałem list do dzioba orła i wysłałem go. To był chyba najmądrzejszy orzeł jakiego kiedykolwiek widziałem.
Qetsiyach? Dostałaś list?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz