Poczułem zapach bardzo świeżej krwi. Nie zapowiadało się dobrze gdyż wskazywało to na to że Psy-Wapmiry ponownie nadchodzą. W tym momencie zrobiło mi się gorąco. Ferraro, Snowy i Coco zawsze wychodzą z samego rana. Lepiej żeby wrócili. Snowy jest z Another, Coco z Damon'em a Ferraro... Sam. Pocałowałem Ace w czoło. Ona została z Jocker'em i Suzzie. Biegałem wszędzie ale nigdzie nie mogłem znaleźć ani jednego. Zostało tylko jedno wyjście. Pobiegłem na dziedziniec sfory i wrzasnąłem przez ogromny róg.
- Wszyscy sforzanie którzy znajdują się poza swoimi jaskiniami proszone są o pójście do nich!- krzyczałem.- Wszyscy wojownicy i lekarze zgłosić się do jaskini Alf!
Zbiegłem szybko z góry i poleciałem do jaskini przyjmować zlecenia. Po kolei przychodzili do mnie mordercy i zawiadowcy. Wszystkim wyznaczyłem miejsca gdzie mają stać. ,,Jest nas za mało...''- denerwowałem się. Ale są jeszcze sojusznicy! Patrolowców poprosiłem o pójście do Sfór, Watah i powiedzieć o wszystkim. Pobiegli szybko bo dużo czasu nie było na cacanki. Nareszcie na oczy ujrzałem moje dzieci. Wszystkie zawołałem i opowiedziałem o wszystkim. Wystraszone weszły głęboko do jaskini. Niestety musieli się rozdzielić ze swoimi partnerami. Przy powiadomieniu sforzan zapomniałem o czymś okropnie ważnym. Poprosiłem Ferraro o wykonanie mojego rozkazu. Pobiegł do rogu i zaczął krzyczeć:
- Wszystkie matki ze szczeniakami prosimy o niezwłoczne przyjście do jaskini Alf!- wrzeszczał.
Po chwili zauważyłem Lissy, Madeline i szczeniaki. Wszystkie weszły do jaskini w której miały przeczekać wojnę. Bałem się o Ace. Całkiem niedawno urodziła a będzie walczyć w niebezpiecznej wojnie. Zawsze mogę poświęcić jej swoje życie. Wtem zjawili się zawiadowcy a za nimi Wataha Zaćmienia Księżyca, Sfora Crystal Dogs i dwie inne. Psów i wilków było ogromnie dużo! Nie mniej od wampirów. Miałem nadzieję że wystarczająco aby ich pokonać. Wszystkie Alfy serdecznie powitałem. Wydawały teraz rozkazy dla swoich sforzan. Oczywiście wszystkie matki i szczeniaki z innych sfór, watah także rozsiadły się w naszej jaskini. Bałem się. Mieliśmy przewagę liczebną ale czy siłą jesteśmy lepsi?... W to wątpię. Wszystkie psy i wilki zaprowadziłem na pole bitwy. Wyglądało to tak:
Po wampirach jeszcze nie było śladu. To dobrze. Mieliśmy więcej czasu na przygotowanie się. Niektóre psy modliły się po 2 godziny. Ja doszedłem do wniosku że też wypada to zrobić. '
- Bardzo dziękujemy za przyjście...- powiedziałem do jednej z Alf.
- To zaszczyt walczyć z takimi potworami o losy tej sfory.- ukłonił się.
- Dla nas to zaszczyt że zgodziliście się przyjść.- odwzajemniłem ukłon.
- Od kiedy męczą was te zwierzęta?- zapytał.
- Od prawie pół roku.- powiedziałem.- Przedtem tylko nie które osobniki się pojawiały. Jeden nawet zabił moją córkę...
- Rozumiem.- położył mi łapę na karku.- Przykro mi...
- Teraz mam szansę się na nich odegrać.- powiedziałem ze łzą w oku.
- Wszystkie wojska ustawione?- zapytał.
- U nas tak.- odparłem.
- To dobrze.- powiedział.- Pójdę zobaczyć wojska innych sfór i watah.
Kiwnąłem głową. Walka była niedługo.Czułem to całym sobą. Zapach krwi był coraz bardziej donośny. To chyba już niedługo. Krzyknąłem wszystkim- ,,Na miejsca!!!''. Zapadła grobowa cisza. Ten moment nadszedł. Zza drzewa zaczęła się wyłaniać grupa wrogów... Ogromnaaa!
Stanęliśmy wyprostowani. Z naprzeciwka było tylko słychać groźne ryki i wściekłe wycia. Tak łatwo im to nie ujdzie... Teraz nie dam za wygraną...
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz