Z nieukrywalną ulgą, patrzyłam na bliznę, która powstała wreszcie na
miejscu rany. Rana ciągnęła się przez całą przednią prawą łapę. Ruszyłam
przed siebie, lekko nadal kulejąc. Minęło pięć minut, gdy usłyszałam
czyiś głos:
- Kim jesteś?
Odwróciłam się i zobaczyłam trochę niższego ode mnie rudego psa. Patrzył na mnie srogo i podejrzliwie.
- Jestem Raven - mruknęłam nadal oglądając łapę, czy aby nie sączy się z niej krew.
- A ja Irfan - odparł pies.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na nieco milsze spojrzenie psa.
- Co tu robisz? - spytał po chwili.
- A ja wiem? Błądzę - odparłam patrząc na łapę.
- Co się tak przyglądasz tej łapie? - spytał wreszcie poddenerowanym tonem.
Westchnęłam i pokazałam mu bliznę.
- Kontuzja po nieudanej walce - wyjaśniłam.
- Aha... a może chcesz dołączyć do tutejszej sfory? - spytał wesoło.
Przechyliłam łeb jakbym mówiła "Że niby do czego?".
- To zgromadzenie psów, które razem zakładają jakby osobne społeczeństwo - wyjaśnił.
Skinęłam głową i powiedziałam:
- To chcę dołączyć.
- To chodź. Zaprowadzę cię do alfy.
Ruszyłam za nim. Gdy stanęliśmy przed dużą jaskinią, pies zawołał kogoś po imieniu:
- Mashine!
Przed nami stanął pies rasy aussie. Po krótkiej rozmowie, przyjął mnie
do sfory i zarządził, że będę lekarką. Chętnie się zgodziłam. Irfan miał
mnie oprowadzić. Gdy oddaliliśmy się od jaskini, Irfan powiedział:
- Ja też jestem lekarzem. A do tego deltą - w jego głosie słychać było nutę dumy.
Uśmiechnęłam się do niego.
Irfan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz