Próbowałem zachować trzeźwy umysł. Co raz, drzewo chyliło się ku ziemi. W pewnej chwili przeszło mi przez myśl.
- " potencjalne przyczyny śmierci, z których można się wyplątać " - sam tow sumie mówiłem. Czyli są szanse, że przeżyjemy, a jak nie, to po prostu zginiemy zgnieceni drzewem.
- Chodź na przeciwną stronę - powiedziałem cofając się. Może to coś pomoże.W pewnej chwili, drzewo całkiem oderwało się i zaraz turlało się po pagórku. Nie szybko, jednak się turlało.
- Co teraz?- Bligrht wydawała się zdenerwowana.
- Módl się, żeby nie było drzewa zaraz, bo się drzewo przełamie - powiedziałem z nutką niepokoju w głosie. Jednak nadzieje okazały się płonne. Drzewo rozłamało się o inne drzewo na pół. Akurat ja byłem w drugiej połówce drzewa, a Bligrht w drugiej. Deszcz nadal lał i to mocniej niż wcześniej. Wstałem i otrzepałem się. Popatrzyłem wokół siebie, w poszukiwaniu suczki. Po dłuższej chwili spotkaliśmy się.
- To przeze mnie to się stało. Mogłem nic nie mówić - westchnąłem i popatrzyłem do góry. Deszcz był bardzo gęsty i zimny. Był dosyć orzeźwiający.
Bligrht? D:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz