Byliśmy już blisko celu naszej wędrówki. Odwaga to moje drugie imię, więc nie bałam się ani trochę. Tym bardziej, że byłam tu z Wezą, a z nim zawsze czuję się bezpiecznie. Zadrżałam z zimna. Robi się chłodno. Nagle usłyszałam krzyki. Spojrzałam na Wezę w tej samej chwili, co on na mnie. Zaczęliśmy biec w stronę odgłosów. Zobaczyliśmy piątkę wilków znęcających się nad jakimś psem. Zobaczyłam też jakiegoś szczeniaka chowającego się za dużym głazem.
- Kogo my tu mamy?... - wilki zobaczyły mnie i Wezę.
- Zostawcie go! - krzyknęłam odważnie, patrząc na psa lezącego na ziemi.
- Zmusisz mnie do tego? - zapytał drwiąco największy wilk i do mnie podszedł.
- A żebyś wiedział - warknęłam. Wtedy wilk doskoczył do mnie i wyszeptał:
- Ostatnie życzenie?
Ścisnął mnie za gardło...
Weza? Ratuj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz