Rankiem, obudziłam się obok taty. Spał chyba w naszym kojcu. Dziwny
jest. Spokojnie wyszłam z jaskini. Mamy nie było, więc postanowiłam że
pierwszy raz wyjdę gdzieś dalej bez obaw. Wesoło dreptałam rozglądając
się na około. Słońce grzało mocno, pić się chciało a cienia nigdzie nie
ma! Za mną usłyszałam dziwne szepty. Odwróciłam się gwałtownie i
ujrzałam moich braci ciotecznych. Vawes i Tyler...
-Co wy tu robicie?! - Powiedziałam zdziwiona.
-Babcia kazała nam cię pilnować. - Powiedzieli razem.
-Aha...To już nie można samemu zwiedzać? - Burknęłam.
- No wiesz...-Tyler wziął się za głowę.
-Jestem od was starsza. To ja powinnam was pilnować. - Powiedziałam i uciekłam.
Biegłam ścieżką. Nagle wpadłam na....Szczeniaka owczarka?
-Przepraszam. - Powiedziałam zdezorientowana.
-Nic się nie stało. - Pomógł mi wstać. - Jestem Harrison.
-A ja Snowflake. - Przedstawiłam się.
-Jeśli się nie mylę młoda alfa tak?
-Młoda młodych alf. - Uśmiechnęłam się. - Trochę to pokręcone.
Harrison?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz