Popatrzyłem melancholijnie w górę i mocno westchnąłem.
- Szczerze mówiąc, niech sobie dołącza - rzuciłem i wstając zacząłem kierować się w stronę domu.
- Gdzie idziesz? - zapytała Skyres, odrywając wzrok od nowo poznanego towarzysza.
- Do domu - rzuciłem i poszedłem. Wyszedłem tak jak wszedłem. Po piętnastu minutach wszedłem do jaskini, której panował chaos ogromny.
- Co się stało? - zapytałem lekko przerażonym głosem.
- Thomson zniknął - powiedział szybko tato. Stanąłem jak wryty. Może niepotrzebnie go prowadziłem dzisiaj rano do lasu. Nie potrzebnie się godziłem...
- Wiem gdzie może być! - zawołałem i zacząłem szybko biec w stronę lasu. Zaczęliśmy go wołać, gdy w tym czasie podeszła Skyres.
- Popilnujesz... - urwała, patrząc zdziwiona - Co się dzieje? - zapytała szybko.
- Mam coś ważniejszego, niż cholerne pilnowanie szczeniąt - warknąłem, zły na siebie, a przed oczyma miałem poranną rozmowę...
- Co się dzieje? - Skyres znów do mnie podeszła.
- Thom zniknął - warknąłem kolejny raz i znów zacząłem wołać go.
Skyres?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz