Leżałam sobie w jaskini rozmyślając nad tym co powiedział Snowy. "Teraz nie jesteś już alfą. Sczeniaki też..". Nie byłam zła, smutna..Po prostu nic innego nie miałam do roboty. Levara często nie ma, Snowflake chodzi smutna. A Haley Scarlett i Niklaus są ze Snowy'm na rybach. Wstałam i wyszłam. Pożegnałam Ace i Mashine oraz Coco i jej szczeniaki. Ferraro znalazłam z Qet i też pożegnałam. Ostatnio wszystko mi nie wychodzi. Usiadłam nad klifem. Coś chciało abym skoczyła ale się powstrzymałam. Jeszcze nie dziś.
* Następny dzień *
Znów kolejny, ponury dzień. Snowy leżał obok mnie, ale wyślizgnęłam się. Powędrowałam nad klif. Miałam przeczucie że ktoś się na mnie patrzy. Odwróciłam się gwałtownie i poczułam mrowienie w łapach. Skoczyłam do przodu, a część ziemi za mną spadła. Westchnęłam i spojrzałam w górę. Przede mną stał Snowy.
-Nie chciałaś się zabić prawda? - Zapytał.
-Nie....Wcale...- Powiedziałam cicho i uciekłam. Znalazłam się w mieście. Ukradłam coś do jedzenia i wróciłam do domu. Nie zauważyłam, że moja łapa znowu krwawi. Szybko udałam się spowrotem nad klif. Co za siła każe mi skoczyć?! Czemu mam to robić!? Stanęłam tyłem do przepaści. Ujrzałam biegnącego Snowy'ego i dzieci. Levar jako jedyny nie płakał. Stał i patrzył się na moje oczy.
-Ana! Co się dzieje z tobą!? Nie skacz proszę! - Krzyczał mój partner.
Ja nikogo nie słyszałam. Wpatrzyłam się w mojego synka który chwilę później podszedł i coś mi powiedział.
-Mamo...Nie rób tego...- Szepnął.
Nagle tylne łapy mi się osunęły i zaczepiłam się przednimi o kępę trawy. Zauważyłam, że rana z której leci krew stała się większa...W końcu zaczęłam się wykrwawiać i w łapie nie miałam czucia przez co puściłam trawę. Zaczęłam spadać kolejno uderzając o ostre krawędzie. Pamiętam tylko ten ból, przez który zamknęłam oczy. Ale najgorsze jest to, że ich nie otworzyłam.... Ty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz