niedziela, 31 maja 2015

Od Codie'go- CD opowiadania Mey

Mnie również przeszły ciarki..
- Na to wygląda.- byłem oburzony.
- Musimy to powiedzieć dla rodziców.- odwróciła się gotowa do ucieczki.
- Pogieło cię?!- zatrzymałem ją.- Przecież nawet całą sforą nie poradzimy sobie z ludźmi bo oni mogą nas wsadzić od razu do schroniska i to wszystkich. Nie chcę narażać tak sfory...
- Ale sami sobie nie poradzimy!- przypominała.
- No wiem...- przyznałem.- Ale możemy ich jakoś odstraszyć.
- Na przykład?- zapytała.
- Na przykład... Ooo!! Przecież mamy w sforze smoki! Oni sobie poradzą raz dwa z dwoma bezbronnymi gostkami.
- Ale kto nam pożyczy smoka?
- Nie wiem... Jak nikt to będziemy skazani na znalezienie własnego.- powiedziałem.
- Ok to chodźmy się popytać.
Wsiedliśmy pospiesznym krokiem do łódki i przepłynęliśmy na drugi brzeg. Wyskoczyliśmy z łódki jak poparzeni. Pobiegliśmy do Snowy'ego.
- Siemka.- przybiłem z nim ,,sztamę'' xd.
- Się masz.
- Mamy prośbę...- powiedziałem nieco ciszej.
- Słucham...- schylił się nieco.
- Możemy pożyczyć twojego smoka albo przynajmniej pójść z nim na spacer? Możesz iść z nami jak nie jesteś przekonany.- przyznałem po czasie.
- Noooo... Dobra. Co mi tam.- pogłaskał mnie go głowie.
- Dzięki!- krzyknąłem uradowany.
Snowy zawołał Samantę i wskoczył na nią. Wyciągnął łapy. Pomogłem Mey wejść na smoka a Nuki ją wciągnął. Potem razem zabrali mnie. Wzbiliśmy się w powietrze i polecieliśmy tam gdzie kierowałem. W końcu dolecieliśmy. Na szczęście te typki jeszcze tam stały. Nie chciałem wlecieć tak po prostu więc wylądowaliśmy przy ognisku. Snowy jeszcze nic nie wiedział ale chyba po drodze jak to wszystko zobaczył domyślał się o co chodzi. Ukrył się w wysokich zaroślach i dał nam smoka do ''władania''. Razem z Mey wyskoczyliśmy zza krzaków tuż pod nogi ludzi. Smok został w krzakach. Zaśmiali się szyderczo i zrobili złowieszcze uśmiechy. Wyciągnęli ręce żeby nas złapać ale wtem gwizdnąłem i... Samanta zjawiła się za nami. Dwaj goście prawie nie stracili przytomności. Kiedy smoczyca wzbiła się lekko w powietrze mężczyźni zaczęli uciekać. Wtem Samanta złapała ich łapami za koszule i odstawiła gdzieś bardzo dalekoooo. Wróciła i dostała pochwałę od Snowy'ego.
- Dzięki wielkie.- podałem mu łapę.
- Nie ma za co.
Odlecieliśmy wszyscy do sfory.

Mey?

Brak komentarzy: