Już miałem wyskoczyć, gdy jakaś ogromna łapa złapała mnie od tyłu za szyję.
-Co ty sobie myślisz, mały - warknął do mnie pies.
-A ty? - próbowałem złapać powietrze. - Tlenu!
Słysząc to owczarek, rozluźnił uścisk. Rzucił mi złowrogie spojrzenie, po czym zupełnie puścił.
-Zjeżdżaj! - nie schodził z tonu.
-Spokojnie, gościu - powiedziałem masując się po szyi. - Po co te nerwy?
-Po co? - oburzył się. - Budzisz mnie i bezczelnie nie odpowiadasz na moje wołania, gówniarzu.
-To żeś palnął, cukiereczku - nie pozostawałem dłużny. - To ja tu jestem poszkodowany, nie moja wina, że śpisz w ciągu dnia na najbardziej zatłoczonej ścieżce! Królewna, psia mać.
Patrzył, jakby chciał mnie rozszarpać. Uniósł górną wargę, ukazując białe kły.
-Gdzie moje maniery! - krzyknąłem tym co zawsze, radosnym tonem. - Stanley jestem! Dla przyjaciół Stan... Wiem! Pomożesz mi złapać tego czerwonego ptaka?
Shadow?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz