czwartek, 28 maja 2015

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

Usłyszałem pisk suczki i podbiegłem do niej. Zauważyłem wbite kolce w jej łapy.
- Dlatego chcę być przy tobie. Żeby się nic nie stało.- trochę się zdenerwowałem.
- Ale to nic!...- pisnęła jeszcze raz i pospiesznie powyjmowała kolce ze spodów łap.
Gdy oczyściła swoje łapy wstała i uciekła znowu. Albo mnie unika albo zrobiło jej się głupio. Szukałem jej długo za drzewami. W końcu sobie odpuściłem i ruszyłem w drogę powrotną. Na pewno ona też już jest w sforze bo po co miałaby się ukrywać po lesie. Chyba że jeszcze ma zamiar bawić się ze mną w chowanego. Gdy byłem już blisko zacząłem coś nucić. Usłyszałem jakieś lekkie piski ale nie były one podobne do pisków Qet poza tym nadchodziły z bardzo daleka.


 *W sforze*




Podreptałem lekko do jaskini Qet w której... Nie zastałem jej mieszkanki. Oj źleee... Bardzo źle!!! Teraz już zacząłem się niepokoić i biegałem jak nieopamiętany po sforze. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Nagle usłyszałem krzyki... Już nie piski tak jak było je słychać z daleka ale krzyki. I to nie byle kogo. Biegłem w ślad jęków. W końcu w krzakach zobaczyłem Qet która chyba właśnie zaczynała.. RODZIĆ!
- Ferroooo!- krzyczała.- To już... Szczeniaki...
- Yyyy... Tak... Znaczy nie. Znaczy co? Aaaa już ci pomagam.- serce mi waliło okrooopnie wręcz. 
Podniosłem ostrożnie Qet i położyłem ją na moim grzbiecie. Ostrożnie pobiegłem do lekarza. Zastałem akurat Ingram. Qet zaprosili szybko do środka a gdy ja miałem zamiar wejść zatrzasnęli mi drzwi przed nosem. Czułem się poirytowany że nie mogę wejść. W sumie nie lubię zapachu krwi i strach mi patrzeć na męczącą się Qet. Czekałem więc w korytarzu. Czekałem tak już jakieś 3 godziny. W końcu zaprosili mnie do środka. I gdy wszedłem obok Qetsiyah leżały dwa małe brzdące. Podszedłem do niej i objąłem ją wraz ze szczeniakami.

Qetsiyah?

Brak komentarzy: