- Jak chcesz to spoko.- pomogłem jej wstać.
Opuszczaliśmy już to piękne miejsce. Jak widać Mey nie czuła się tam zbyt pewnie więc nie chciałem jej tam przetrzymywać na siłę.Wyglądało że wracamy już do jaskiń gdyż ciemności nadchodziły coraz prędzej. Nasze jaskinie były dość blisko. Tak na prawdę na przeciwko. Usiedliśmy przed nimi i podawaliśmy sobie nawzajem zieloną piłkę. Sintesu, tata Mey ją gdzieś znalazł i oddał ją jej. W końcu ta zabawa nam się znudziła i poszliśmy spać.
*z rana*
Wstałem i popatrzyłem na tatusia który stał przede mną i patrzył na mnie przyjaźnie. Przetarłem oczy i pomrugałem nimi kilkakrotnie. Ziewnąłem, przeciągnąłem i dopiero wtedy mogłem się z nim przywitać.
- Siemasz tatko.- uśmiechnąłem się.
- Witaj.- chował coś za plecami.- Mam dla ciebie prezent.
- Jaki? Jaki?!- skakałem niecierpliwie.
Nagle wyciągnął zza pleców czerwoną piłeczkę. Była identyczna co Mey tylko że czerwona. Podziękowałem mocno tacie i pobiegłem do Mey pochwalić się nowym prezentem.
- Mey!- krzyknąłem z podwórka.
- Już lecę!- odkrzyknęła z głębin jaskini.- Tak?
- Zobacz!- pokazałem je mój prezent.
Mey? Fajna piłeczka? xdd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz