- Widzę, że „Noc Rozpusty” się udała – Theo wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Może i tak – odparłam spokojnie, otrzepując sierść z piasku. Zdziwili się, ale nie stracili humoru.
- Więc jesteście parą? – Elyn spojrzała na mnie pytająco. Nie odpowiedziałam.
- Ho, idziemy? – Ron złapał mnie za łapę. Kiwnęłam głową. Gdy byliśmy przy wyjściu, usłyszałam znowu głos Theo:
- Ciekawe, czy Twoi rodzice o tym wiedzą?
Nie, nie, nie. Tylko nie to!
- Aha, czyli nie wiedzą – mruknęła Evelyn. Kurczę, znowu myślę na głos!
* 2 godziny później *
Wracałam do domu. Wcześniej włóczyłam się z Ronem po terenach sfory, a teraz stoję spięta przed moją jaskinią. Co jeśli rodzice już wiedzą? Z duszą na ramieniu weszłam. Może ich nie ma?
- Honey.
Podskoczyłam na dźwięk głosu taty.
- Tak? – spytałam z lękiem.
- Była tu Evelyn. Mówiła, że mimo mojego zakazu, spotykasz się z Roney’em. I, że umówiliście się na imprezę. Ponadto robiliście coś czego szczeniętom nie wolno robić!
- Nie jestem szczeniakiem! – odparowałam.
- Masz 3 miesiące! TRZY! – warknął tata – I nie idziesz na żadną imprezę, bo masz szlaban!
- Jakim prawem mi rozkazujesz? Nie jesteś moim ojcem! – wyrwało mi się. Przez twarz taty przemknął cień bólu, zaraz zatuszowany złością.
- MARSZ DO SWOJEGO POKOJU!!! – wrzasnął. A ja uciekłam prosto do mojej kryjówki:
* 20:00, na imprezie *
Niezauważalnie przemknęłam na imprezę. Na szczęście nie widziałam nigdzie moich nieprzyjaciół. Nagle zauważyłam Roney’a. Chciałam do niego podbiec, ale nagle usłyszałam głosy Theo i Elyn.
Theo? Evelyn? Wiem, flaki z olejem XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz