- Czemu nie.- uśmiechnąłem się.
Skyres już chciała mnie przytulić ale ja odsunąłem się i przyznałem.
- Ale bez takich czułości.- ostrzegłem ją.
- Spoczko.- zaśmiała się.
- Co robimy?- zapytałem.
- Hmmm... Może lepiej idźmy już do jaskiń. Robi się ciemno.- przyznała.
Kiwnąłem głową i razem udaliśmy się w kierunku centrum sfory. Na rozdrożach naszych jaskiń pożegnaliśmy się. Wszedłem do swojej jaskini a tam... Istne szaleństwo. Jocker i Suzzie biegali po całej jaskini. Mama i tata zamiast na nich krzyczeć i ich uspokajać śmiali się i klaskali. Położyłem się cicho obok poirytowanych Coco i Snowy'm. Leżeli z minami jakby im również te sceny nie były wyczynowe.
- Maskaraa...- pociągnął Snowy.
- Od ilu to trwa?- zapytałem.
- Jakieś półtory i godziny...- jego łeb sam opadał.
Razem przenieśliśmy się w głębsze zakamarki jaskini i zasnęliśmy.
*z rana*
Obudziłem się wyspany bez względu na to co się wczoraj działo. Przed wejściem zobaczyłem Skyres przechodzącą obok.
- Cześć!- przywitałem się.
Skyres?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz