Nie mogłem zacząć dnia od jedzenia i innych ważnych rzeczy. Musiałem na początek dnia zrobić coś siostrom. Lekko szturchnąłem Thom'a. Powoli się obudził. Przetarł oczy i popatrzył na mnie zaspany. Chciał ziewnąć ale szybko przykryłem mu łapą pysk. Ja już się dowiedziałem jak ziewa Thomson więc kolejny raz wolę tego nie słuchać. Powoli odsłoniłem łapę. Już nie było mu do ziewania. Wybiegłem szybko z jaskini i przyniosłem wielki liść przypominający wiadro. Napełniłem go wodą i wróciłem do jaskini. Razem przywiązaliśmy do niego dwa sznurki. Drugi koniec każdego zaczepiliśmy o łapy sióstr. Liść wytransportowałem na sufit. Teraz położyliśmy się w swoich posłaniach. Cicho chichotając czekaliśmy na jaki kolwiek ruch Michelle i Lonlay. W końcu obie naraz przekręciły się na plecy. Liść się przekręcił i... PLUUUM! Cała woda zleciała na suczki. Gwałtownie wstały i otrzepywały się z wody. Ja i Thomson śmialiśmy się głośno a brzuchy nas potem bolały okropnie. Leżeliśmy na plecach i rżeliśmy z naszych ofiar. One zaś kiedy nic nie widzieliśmy podeszły do nas i dostaliśmy po jednym plaskaczu od każdej.
- Teraz wy macie liścia...- zaśmiały się obie.
Usiedliśmy, masując się po policzku. Na szczęście rodzice jeszcze spali bo bylibyśmy skończeni. Oczywiście dziewczyny musiały od razu po tym psikusie ich obudzić. Thom złapał mnie za ogon i razem zwialiśmy daleko do naszej jaskini. Biegliśmy ciągle patrząc do tyłu. Nagle wpadliśmy na...
Upadliśmy na plecy. Szybko wstaliśmy i przyglądaliśmy się koniowi.
- Co mamy robić?...- szepnąłem na ucho dla Thom'a.
Thomson?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz