-Było świetnie. - Przytuliłam się do ciepłej sierści mojego partnera.
Z jaskini mamy piękny widok na zachód słońca. Akurat zdążyliśmy.
* Rano *
Wstałam obolała. Snowy spał w kojcu, a na nim szczeniaki. Przewróciłam oczami.
-Kochanie...Wstawaj już po ósmej. - Zaczęłam się śmiać.
-Już już mamo jeszcze chwileczkaaaaa...-Burknął.
Wychodząc z jaskini usłyszałam małe kroczki. Obróciłam się i zobaczyłam Haley.
-Haley, idź do taty. - Powiedziałam.
-Nie. Mam dość moich braci. - Spuściła łeb.
-A co się stało?
-Bo wczoraj tata na łące kazał nam biegać, a później Levar wrzucił mnie
do rzeki i byłam cała mokra, spocona...A obok przechodził taki
przystojny pies...-Zamarzyła się.
-Ja też tak miałam, wiele razy. Spokojnie pogadam z tatą, ale teraz idź
do domu. - Wskazałam łapą na jaskinię. Haley mnie przytuliła i pobiegła
do domu. Znalazłam dużego jelenia. Chcąc skoczyć i zabić oberwałam
kopytem. Jedyne co złapałam to mały królik. Do domu wróciłam z
krwawiącym odciskiem na klatce piersiowej.
Snowy ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz