- Nigdy - przyznałam - Co teraz zrobimy?
- Musimy to przeczekać - stwierdził.
- Sądząc po tym, jak ta nawałnica wygląda, będziemy czekać do jutra - westchnęłam.
- Przynajmniej ze sobą pobędziemy.
- A może coś zaśpiewamy? - zaproponowałam.
- Ty pierwsza.
Klik
- Ładnie - ocenił Roney.
- A ty coś zaśpiewasz? - spytałam.
- No nie wiem...
- Ja ci coś wybiorę. Proszę: Klik
- Okej, okej. Już śpiewam - powiedział. Trzy minuty później, gdy skończył, rzekłam:
- Pięknie śpiewasz.
- Ty śpiewasz lepiej - chrząknął.
- Dla mnie, ty we wszystkim jesteś najlepszy - pocałowałam go.
Roney? Bez sensu, wiem... :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz