Postanowiłam zabrać dzieci, raczej te mniejsze czyli Suzzie i Jockera do Tajemniczego Lasu, aby pokazać im Insendiusa, mojego ukochanego feniksa. Oczywiście szczeniaki nie wiedziały po co tam idziemy.
- Mamo, powiedz gdzie idzimy! - krzyczały na zmianę.
- To niespodzianka. Zaraz się dowiecie - odpowiadałam za każdym razem do znudzenia.
Jakie one były niecierpliwe. Charakter nie wiem po kim taki odziedziczyły, na pewno nie po mnie czy Mashim. Po jakimś czasie zauważyłam stojącą drewnianą tabliczkę, która była moim pomysłem, że wkraczamy do Tajemniczego Lasu. Szliśmy jeszcze chwilę w milczeniu aż nareszcie go zobaczyłam. jego ogniste pióra dawały światło na odległość kilkunastu metrów. Najwyraźniej niedawno się przemienił bo wyglądał znakomicie. Dzieci zauważyły zwierzę i szybko pobiegły pod świerk, na którym siedział. Nie chciał zejść na dół. Dopiero kiedy doszłam do dzieci, zauważył mnie i zleciał na dół. Oczywiście usadowił mi się na barku. Pogłaskałam go delikatnie, tak jak lubił.
- Suzzie, Jocker to jest Insendius. Mój feniks - powiedziałam do nich podekscytowana. - Podoba Wam się?
- Sam nie wiem - odpowiedział Jocker. - Nigdy takiego stworzenia nie widziałem.
- Nieprawda. Jest piękny - krzyknęła Suzzie.
- Chcecie go pogłaskać? - spytałam.
Od razu się ożywiły i jednocześnie pokiwali twierdząco głowami. Zrobili to tak jak ja, delikatnie i powoli. Byłam z nich dumna, że nie dali się ponieść emocjom i go nie wytarmosili. To mogłoby się skończyć nie najlepiej. Po 30 minutach zaczęliśmy wracać do jaskini. Insendius został na gałęzi.
W domu czekał na nas Mashine. Szczeniaki zostawiły nas samych. Opowiadałam mu o dniu spędzonym z feniksem.
- Nie chciałbyś mieć towarzysza?
Mashine ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz