W końcu mogłem odetchnąć. Szedłem spokojnie w stronę jaskini wsłuchując
się w cykanie świerszczy i odgłosy wron. Na początku, nie zaintesowało
mnie to, ale gdy doszedłem do jaskini poczułem dziwny powiew wiatru,
który niósł ze sobą zapach zgnilizny. Wskoczyłem do jaskini i zdziwił
mnie widok wychudzonego człowieka, który wyglądał jak duch. Potrząsałem
głową, bo już myślałem że to zwidy.
-Shasta, dawno cię nie widziałem. Urosłeś. - Powiedział złowieszczo
człowiek. Przypominał mi kogoś. Nie byłem pewny kogo, ale kogoś na
pewno. Obejrzałem się do tyłu, i ujrzałem 5 innych duchów zasłaniających
wejście do jaskini.
-No za****ście! - Warknąłem.
-Nikt ci nie pomoże. - Uśmiechnął się jeden chytrze.
-POMOCY!!! - Wydarłem się na cały głos. Nagle zza krzaków wyskoczyli
Mashine, Loki, Jem, i Jocker. Pomogli mi z duchami, i powiedzieli żebym
na razie się wyprowadził, gdyby znów chciały zaatakować. Nie miałem do
kogo iść, bo w sumie nikogo nie znam... Więc pobiegłem do Shairen.
Zapukałem cicho, odsunąłem lekko głaz i wślizgnąłem się do środka.
-Shairen?
Suczka obudziła się i spojrzała na mnie dziwacznie.
-Co chcesz?
-Bo... Zaatakowały mnie duchy, i musiałem z tam tond uciekać.
-Iiii?
-Mogę dziś spać u ciebie? Moge nawet przy wyjściu, ale uwaga... Mam dziś napad bezsenności!
Shairen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz