Spojrzałam smętnie na psa i opadłam na miękką poduszkę. Cicho westchnęłam i wbiłam wzrok w drewnianą sztalugę.
- Niech będzie.. - mruknęłam, skierowana już w stronę Shasty. - Idź po koc, będzie Ci zimno.
- Dzięki! - krzyknął radośnie i wybiegł z mojego mieszkania.
Zeszłam ostrożnie z łóżka, by nie zrzucić starannie ułożonej sterty koców. Podeszłam do konstrukcji i szybko ją złożyłam. Wsadziłam paletę do starej poszewki i przemyłam wodą, by farbki ponownie nie zaschły, a następnie chwyciłam w łapę garść cienkich pędzelków. Zrobiłam to tylko po to, by mój tymczasowy "współlokator" nie przewrócił się o to wszystko. Gdyby połamał którykolwiek przedmiot, nie miałabym nic do robienia przez następny tydzień, może miesiąc, a nawet wieczność. Bo skąd miałabym wziąć płótno, i w jaki sposób można by je zdobyć? Z zadumy wyrwał mnie Shasta. Położył coś na podłodze, usiadł na tym, a następnie nakrył się kocem. Siedział tak wpatrzony w półkę nad moim posłaniem, a właściwie - wpatrzony w kwiatka, białego storczyka. Szybko zerwałam się z miejsca, by go podlać. Wyglądał okropnie..
- Dobranoc - uśmiechnęłam się do towarzysza.
Potem zwinęłam się w kłębek, próbując zasnąć.
* * * * * * * * * *
Wstałam chwilę później, byłam tego pewna. Nie mogłam spać, dlatego poszłam coś namalować. Ustawiłam stabilnie sztalugę i zaczęłam rysować.
- Co robisz? - zapytał husky.
Ugh.. Zapomniałam. Faktycznie, ten cały "napad bezsenności". Musiałam liczyć się z tym, że nic nie zrobię teraz sama. Shasta wstał i szybko podszedł do miejsca, w którym rozstawiłam cały "zestaw".
- Maluję.. - odparłam, podnosząc pędzelek.
Nadal z ukosa obserwowałam psa. Był bardzo zaciekawiony; właściwie, to wszystkim. Każdą namalowaną kreską.
- Może chcesz spróbować? - parsknęłam śmiechem i wręczyłam mu pędzel.
Pies szybko pokiwał łebkiem i przytknął go do płótna. Po piętnastu minutach namalował całkiem przyzwoity las.
- Dobrze Ci idzie - przyznałam. - Maluj sobie, ja idę spać.
Shasta? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz