Nie mogłem spuścić oka z szczeniaków. Naszych szczeniaków! Nie dowierzałem że mam szczeniaki. Trójka małych łobuzów. Na mojej twarzy malował się wielki uśmiech. W pewnym momencie podbiegł do mnie Ciel. Zaczął skakać mi do pyska i radośnie szczekać. Schyliłem się a ten ugryzł mnie w nos. Odskoczyłem i pisnąłem. Mey zaśmiała się pod nosem a ja z gorzką miną masowałem swój nos. Potem postanowiłem zapolować na jakieś zwierzę. Wyszedłem z jaskini zostawiając Mey ze szczeniakami. W lesie zastałem łosia. Coś innego ale też dobrego także zapolowałem na niego. Wróciłem z ciężkim mięsem do jaskini. Mey udało się jakoś uspać Renee, Lilianne i Ciel'a. Nie wiem jak kobiety to robią. Usiedliśmy i zjedliśmy w spokoju kolację. Po posiłku zauważyłem że szczeniaki się obudziły i pragnęły zabawy. Popatrzyłem na Mey maślanymi oczkami.
- O nie mój drogi!- pokiwała głową stanowczo.- Teraz twoja kolej.
Zrobiłem kwaśną minę i podszedłem do szczeniaków.
- No to w co się pobawimy?- zapytałem.
- W chowanego!- krzyknęła Renee.
Nie zdążyłem powiedzieć słowa a te dzikusy rozbiegły się po sforze.
- Mey ratuj!- krzyknąłem do niej wybiegając już z jaskini.
Mey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz