*** po wojnie ***
Usłyszałem wiwatowanie wśród psów. Wywnioskowałem z tego że udało nam się i wygraliśmy! Również zacząłem się cieszyć wraz z całą sforą. Lecz po chwili przypomniałem sobie o Elaine! Gdzie ona jest?! Wśród skaczących i głośno szczekających psów przedostawałem się aby znaleźć El. Przepychałem się przez wszystkich ale nigdzie ani śladu El. W końcu upadłem na ziemię i skuliłem się. Zasłoniłem sobie uszy oraz oczy aby się nieco uspokoić. Gdy przyłożyłem łapy do uszu wrzaski umilkły i odetchnąłem z ulgą. Robiłem spokojne wdechy i wydechy. Nagle poczułem na swoich plecach czyjąś łapę. Podniosłem się gwałtownie i odwróciłem się. Gdy zobaczyłem że to była uśmiechnięta Elaine rzuciłem się na nią. Przewaliłem ją na plecy i mocno przytuliłem. Chwilę później przestałem ją przytulać i pomogłem jej wstać.
- Tak się cieszę że nic ci się nie stało!- oznajmiłem uradowany.
- A u ciebie wszystko gra?- wtem spojrzała na nieduże rozcięcie u mego lewego boku.- O boże!
- Aaa to nic.- puściłem do niej oczko.- Przecież wiesz ile razy dziennie potrafię tak oberwać.
Lekko się zaśmiałem co Elaine powtórzyła.
- Nie ale tak serio to trzeba nałożyć na to chociaż bandaż.- przyznała suczka.
- No niech ci będzie.
Poszliśmy razem do szpitala. Wolna była akurat Alana która szybko założyła mi opatrunek i 'wygoniła' nas z gabinetu. Poszliśmy razem coś zjeść po tak wycięczającej walce. Upolowaliśmy łosia i zjedliśmy go już na miejscu. Podczas jedzenia przypomniałem sobie o moim zachowaniu gdy ją zobaczyłem.
- Ej Elaine..- podrapałem się za uchem.
- Słucham?- zapytała przełykając jedzenie.
- Nie przeszkodziło ci to że cię tak... no... czule przytuliłem?- oblałem się rumieńcem.
Elaine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz