Zmrużyłam powieki. Przerażenie powoli opuszczało moje ciało.
Charlie spała spokojnie, a ja nie mogłam się zdobyć na to samo. Weza i reszta dzieci poszli gdzieś, więc wypadało by się wyspać.
Nadal jednak bałam się o moją córkę.
- Kocham cię - szepnęłam cicho i pocałowałam ją w czoło. Sama się zdziwiłam tym, co zrobiłam. Wygląda na to, że ja naprawdę pokochałam swoje dzieci.
- Jestem z ciebie dumny - w drzwiach stanął Zi. Przytulił mnie. - Przekonałaś się do nich... W końcu.
Uśmiechnęłam się.
Weza? Przez tą śmierć Deo nie mam weny :C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz