Przez resztę drogi Elaine podnosiła wysoko łapy i patrzyła na ślady jakie zostawia. Ja patrzyłem na nią zza ramienia z czułym uśmiechem. W końcu dotarliśmy na pole naszej bitwy. Było tam jeszcze dużo krwi i martwych psów gdyż nie zdążyli wszystkich pochować. Usiadłem na środku pola i zamyśliłem się. Pomyślałem co by było gdybyśmy przegrali? Musieli byśmy uciekać i zostawić te wszystkie wspomnienia związane z terenami tej sfory. Siedziałem tak i na samą myśl o przegranej kilka łez spłynęło mi po policzku. Na szczęście silny wiat je rozwiał i jak El do mnie podeszła nie było widać że płakałem. Usiadła obok mnie w tej samej pozycji.
- Nad czym tak myślisz?- zapytała.
- Zastanawiałem się co by było gdybyśmy nie wygrali wojny.- szepnąłem zgorszony.
- Byśmy musieli uciekać.
- I zostawić te wszystkie tereny? Wspomnienia związane ze sforą?- podniosłem głos.- Nigdy!
- Może i masz rację ale nie wiem czemu przychodzą ci do głowy takie myśli.- suczka podniosła jedną brew.
- Nie rozumiem.- odwróciłem głowę w jej stronę.
- No bo przecież nic nam nie jest i wygraliśmy a upiorów nie ma.- powiedziała.- Więc zero powodów do smutku.
Zamyśliłem się na chwilę (ponownie). Mnie nadal tępi jedna sprawa w której nigdy nikomu się nie przyznam. No może Bitter'owi bo to mój przyjaciel i jako wilk tej samej płci powinien mnie zrozumieć. Popatrzyłem jeszcze raz na Elaine która patrzyła przed siebie na lecące w oddali ptaki. Przybliżyłem swoje wargi do jej policzka i lekko ją pocałowałem w policzek. Było to tak delikatne że ledwo to poczuła. Odwróciła się w moją stronę i przyłożyła łapę do policzka.
- Przepraszam... Ale cieszę się że żyjesz.- skuliłem się.
Elaine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz